Będziesz w szoku, jak można łatwo odzyskać spokój… Wyłącz denerwujące powiadomienia!
Miało być o połączeniach zdalnych – temacie nadzwyczaj chodliwym, zważywszy na panujące warunki, ale jakoś mam wenę na inny tekst, który chodzi mi po głowie od dłuższego czasu. Parę miesięcy temu przeczytałem na Spider’s Web ciekawy artykuł, który poruszył temat, jak bardzo rozpraszające bywają powiadomienia na telefonie. Autor artykułu, Mateusz Nowak, propagował swoją metodę… wyłączenia dźwięków dla połączeń przychodzących(!). Czytając to przecierałem oczy z niedowierzania, że ktoś popchnął wyznawaną przeze mnie ideologię o krok dalej – albowiem zwolennikiem wyłączania rozpraszaczy jestem od dłuższego czasu…
Tym samym uświadomiłem sobie, że wyłączenie powiadomień dla połączeń to luksus, na który stać niewielu. Nawet mnie, pomimo że pracuję często z domu – klienci dzwonią, a w prowadzeniu jakiejkolwiek działalności szybkość nie jest bez znaczenia (chociaż też nie należy przesadzać, czasem asertywnie oddzwaniam dopiero wtedy, kiedy mogę, o czym nawet informuje moja automatyczna sekretarka: “nie mogę teraz rozmawiać, oddzwonię”).
Pasek powiadomień – źródło całego zła
…także powyższe chyba odpada. Zaskoczyło mnie jednak, że nie ja jedyny mam takie pomysły i chęci. Jeśli denerwują Was powiadomienia, może zechcecie skorzystać z poniższych sugestii, ale uprzedzam: są one raczej skierowane do osób, które nie rozstają się z telefonem i mają nawyk sprawdzania, co w trawie piszczy – w przeciwieństwie do tych, których pasek powiadomień nie był rozsuwany od tygodni, jak u sporej części moich klientów. Swoją drogą, zaskakujące, jak duża część osób zdaje się nie mieć pojęcia, jak jest przydatny, jakby nie była w ogóle świadoma o jego istnieniu.
Pasek powiadomień, aby był przydatny, wymaga kontrolowania. Warto trzymać go krótko, żeby się nie rozgalopował w ilości przechowywanych komunikatów. W tym celu oczywiście wyłączamy powiadomienia, które nie są bardzo istotne oraz… na bieżąco czyścimy te, z którymi się zapoznaliśmy – to nawyk, który akurat warto sobie wyrobić.
W moim przypadku w kategorii zupełnie wyłączonych powiadomień znalazły się na przykład “lajki” na Instagramie czy Facebooku. Na tyle często korzystam z tych aplikacji, że czerwone ikonki po ich uruchomieniu są dla mnie wystarczające. Mam dla nich całkowicie wyłączone jakiekolwiek powiadomienia, poza wiadomościami (a te z kolei wyciszone – odsyłam do kolejnego nagłówka).
Także kolejnym razem, gdy Wasz telefon “zapika”, a Wy sięgniecie po niego tylko po to, żeby stwierdzić, że dana rzecz Was nie interesuje – wyłączcie notyfikację o niej! Warto utrzymywać higienę paska powiadomień, że tak się wyrażę. Najprostszym sposobem na Androidzie jest przytrzymanie palcem na komunikacie i wybranie opcji “Wyłącz powiadomienia” (to znaczy: dla tej aplikacji). Na iPhone przesuwamy na powiadomieniu w lewo, a powinny pokazać się opcje dotyczące go.
Wyciszanie powiadomień – metoda w szaleństwie?
Jest też inna kluczowa sprawa, o której chciałem napomknąć zaraz po wstępie dotyczącym całkowitego wyciszenia dzwonka dla połączeń. Ile razy dziennie dostajecie SMS-y? Jak często wytrącają Was z rytmu pracy, gdy jesteście naprawdę zajęci? Czy osoba, która pisze do Was wiadomość, zawsze ma pilną i niecierpiącą zwłoki sprawę? Jeśli by tak było, przecież by zadzwoniła! Z reguły nic się nie stanie, jak odpowiecie na wiadomość parę(naście) minut później, przy okazji przerwy od pracy czy innego aktualnie wykonywanego zadania. Przynajmniej ja do takiego wniosku doszedłem i wyłączyłem zupełnie dźwięki dla SMS-ów (tzn. dla powiadomień w ogóle, jak widać poniżej). Mój poziom wewnętrznego spokoju zdecydowanie na tym zyskał.
Wszelkiego rodzaju przypomnienia dla kalendarzy i zadań, a nawet maili(!) też mam wyciszone (uwaga: ale nie wyłączone!). By zdobyć się taki krok, warto wyrobić sobie nawyk często przeglądania przygotowanych przez nas planów przy użyciu tych aplikacji i… trzymać telefon blisko. Dla ważnych powiadomień, np. tych z kalendarza, warto ustawić sobie przypomnienie dzień przed wydarzeniem i parę godzin przed nim. Ponadto, podkreślam, tzw. regularna rewizja jest wysoce pożądana.
Jak sobie radzić bez dźwięków?
Ogólnie rzecz biorąc, jeśli telefon leży blisko i w miarę na Waszym widoku, sam zaświeci ekran, dając Wam znać, kiedy wymaga Waszej uwagi. Inną kwestią jest, gdy najczęściej leży w Waszej torbie lub z daleka od zasięgu wzroku – wtedy zdecydowanie odradzam wyciszanie ważnych powiadomień.
Jeśli z kolei zdecydujecie się np. na wyciszenie SMS-ów, bardzo przydatna może okazać się dioda powiadomień. Miałem takową w poprzednim telefonie, Xiaomi Redmi 4X, który to użytkowałem przez ostatnie trzy lata. Ostatnio wymieniłem go na model bez diody – motorola one vision. Z początku spodziewałem się, że bardzo będzie mi brakować tego małego światełka, albowiem byłem bardzo do niego przywiązany i przyzwyczajony. Ale szczęśliwie okazało się, że tzw. “Motka”, dzięki opcji określanej zbiorczo jako Gesty Moto, posiada fajny tryb aktywowania ekranu bez wciskania czegokolwiek. Wystarczy poruszyć telefonem. Uderz w stół, a… telefon się zapali. W sensie ekran. Doszedłem do wniosku, że nawet bardziej mi to pasuje niż dioda powiadomień – smartfona trzymam przy biurku i w momencie, kiedy jestem zajęty, nie miga mi bez sensu dioda.
To by było na tyle. Niektóre z zaproponowanych przeze mnie rozwiązań można określić jako niekonwencjonalne, ale wg mnie warto dać sobie czas, by się przestawić i do nich przekonać.
Aha! Jeśli dostaniecie ochrzan od szefa, że czegoś nie zrobiliście, Wasz(a) partner(k)a będzie zły(-a), że nie odpowiedzieliście na wiadomość, albo stracicie followersów na Waszym influencerskim koncie Instagram z powodu niezareagowania na ich reakcję, to nie będzie to moja wina! Wszystko robicie na własną odpowiedzialność, “nie próbujcie tego w domu” i takie tam. Albo w sumie spróbujcie, ale – słowo klucz – świadomie.
Zostaw komentarz