OneNote – zorganizuj swoje życie dzięki notatkom
UPDATE 2022.07.18:
Na dzień dzisiejszy osobiście polecam Notezilla – zapraszam do lektury nowego wpisu.
OneNote to w skrócie program do notowania. Ale nie taki prosty, z jakiego być może korzystacie na swoich iPhone’ach – jest to prawdziwy kombajn (nie, nie taki. To była przenośnia). Usługa należy do jednej z najbardziej rozpoznawalnych firm w branży IT, Microsoftu. Razem z Office, jest to jeden z produktów, który faktycznie wyszedł im niemalże idealnie (choć wiele rzeczy nadal kuleje, o czym później).
Największa zaleta OneNote to w całości darmowy dostęp do funkcji, jakie oferuje program. Przynajmniej na razie, do czego nawiązuję na końcu.
Czy ja tego w ogóle potrzebuję?
Zacząłem doceniać duże aplikacje do robienia notatek nie więcej niż 2 lata temu. Wcześniej korzystałem głównie z plików tekstowych… Wspominanie tych czasów wzbudza we mnie dzisiaj uśmiech politowania. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez OneNote. Jeśli uważacie, że wystarczają wam aplikacja do notowania w telefonie czy Google Keep (z którego również równolegle korzystam!), zachęcam do tego, by dać programowi szansę. Zaskoczy Was, jak bardzo pomaga w organizowaniu informacji i jak wiele rzeczy staje się dzięki temu prostsze. Największą zaletą jest łatwość, z jaką można uniknąć przeładowania informacjami. Można powiedzieć, że to, co nas nie interesuje, jest gdzieś tam głęboko ukryte i czeka na wywołanie przez nas w odpowiednim momencie (o ile sami trzymamy porządek w notatkach – jest to nawyk, który warto sobie wyrobić).
Na początku był Evernote…
Evernote używałem może z pół roku. Opcja tagowania wpisów, jaką oferuje, powinna w teorii znacznie pomóc odnaleźć się w gąszczu notatek, paradoksalnie mi przysporzyła ból głowy. Maniakalnie potagowałem wszystko niemal na wzór Instagrama i liczba tagów ostatecznie była niemal tak duża, jak sporządzonych notatek (których wtedy miałem mniej niż 100). Nie dało się w tym połapać. Jeśli macie zamiar używać Evernote’a, nie popełnijcie przynajmniej tego błędu i używajcie funkcji tagowania rozważnie.
Największą bolączką podczas korzystania z Evernote był dla mnie brak możliwości korzystania z usługi na więcej niż dwóch urządzeniach. Przynajmniej nie w wersji darmowej. Wystarczy przecież mieć komputer + tablet + telefon i już powstaje nie lada kłopot. Niezbyt uśmiechało mi się bulić 250 zł rocznie za premium, które znosi ten limit. Gdy dowiedziałem się o OneNote, stwierdziłem, że nie ma na co czekać i czas na przesiadkę.
Program idealny?
Filozofia OneNote odrobinę różni się od Evernote. Najbardziej kłopotliwe dla mnie osobiście było nazewnictwo poszczególnych elementów. Przede wszystkim fakt, że notatki w tym programie nazywane są stronami. Te z kolei mogą być dowolnie długie (inaczej niż ich papierowe pierwowzory)… Totalny mindfuck.
Poza tym, mamy Notatniki, a w nich Sekcje. Sekcje można jeszcze łączyć w grupy, ukrywając te, których np. nie chcemy mieć na widoku (bo rzadko ich używamy):
W Evernote brakuje tego podziału i mamy wyłącznie Notatki i Notatniki (które ewentualnie można poukładać w stosy):
Po zaprzyjaźnieniu się z OneNote, nie wyobrażam sobie powrotu do Evernote. Układ zaproponowany przez Microsoft zmniejsza do minimum wysiłek związany z koniecznością filtrowania informacji widocznych na ekranie. Sekcje są strzałem w dziesiątkę. W Evernote, przez ich brak, wszystko znajduje się w notatnikach i jest serwowane w ciągłej liście, przez co obciążenie informacjami jest znacznie większe. Chowanie ich i przełączanie się między nimi dla mnie jest znacznie mniej wygodne.
Zalety (i wady) chmury
Notatniki domyślnie zapisywane są na naszym koncie OneDrive. Podobnie, jak w przypadku Evernote – raczej nie musimy przejmować się utratą danych. Synchronizacja notatek to niestety największa bolączka usługi. Czasem trwa zdecydowanie za długo i potrafi się to dać we znaki, gdy potrzebujemy szybko dostać się do tekstu sporządzonego na innym urządzeniu. Pozostaje mieć nadzieję, że Microsoft weźmie tutaj przykład z Evernote (gdzie działa to idealnie) i w końcu poprawi ten aspekt.
Warianty
Na komputerze są dostępne dwa różne warianty OneNote. Mamy nieco bardziej bogatą w opcje wersję wchodzącą w skład pakietu Office, jak i wersję ze sklepu Microsoft, wpasowującą się w trend UWP (Universal Windows Platform). Ta druga jest bardziej nowoczesna, choć odrobinkę okrojona. Mimo tego, zdecydowanie polecam korzystanie z niej, a to z jednej prostej przyczyny – działa o wiele szybciej (co jest zauważalne zwłaszcza podczas wczytywania aplikacji).
OneNote w praktyce
Na początek polecam stworzyć sobie w domyślnym zeszycie sekcję INBOX. Może to być sekcja szybkich notatek, albo wszelkiego rodzaju informacji pozyskanych w ostatnim czasie, których nie zdążyliście przyporządkować.
Reszta zależy już wyłącznie od potrzeb i własnej wyobraźni. Osobiście bardzo cenię sobie możliwość trzymania wszelkiego rodzaju wycinków ze stron WWW – informacji, do których być może chciałbym kiedyś wrócić.
Fotografowanie i przechowywanie paragonów, instrukcji, zalecenia lekarskie, wszelkiego rodzaju listy (zadań, czy rzeczy do spróbowania) – zastosowań jest mnóstwo. Co do list, prezentują się one znacznie bardziej efektywnie niż w Evernote – wszystko dzięki możliwości ustawienia kolejnych pól tekstowych obok siebie:
Aplikacja jest też bardzo popularna wśród studentów. Obecnie nie wyobrażam sobie powrotu do zwykłych zeszytów. Technologia górą!
Dodatki?
Z dodatkowych funkcji warto wymienić wtyczkę do przeglądarek internetowych czy wsparcie IFTTT (o którym więcej napiszę innym razem, bo to też bardzo ciekawe narzędzie). Ciekawym rozwiązaniem jest też Onetastic – ogromna baza makro, które pozwalają m.in. na łatwiejsze segregowanie notatek w sekcjach (coś, co w OneNote niestety nadal kuleje). Wtyczka ta działa tylko z wersją Office, ale nic nie stoi na przeszkodzie korzystać z obu wariantów, w zależności od potrzeb.
Darmowy na zawsze?
Zastanawiałbym się nad tym, czy Microsoft nie ma ukrytych zamiarów względem OneNote. Główną przewagą, jaką obecnie ma nad Evernote, jest w całości darmowy wachlarz rozległych funkcji i dostęp z dowolnej liczby urządzeń (do tego dodałbym przyjaźniejszy interfejs, ale to kwestia gustu). Moja prywatna teoria jest taka, że Microsoft poprzez uczynienie OneNote darmowym chce zagarnąć dla siebie jak największą część rynku i wygryźć Evernote na tyle, na ile to możliwe. Być może w dalszej perspektywie firma ma zamiar wprowadzić plan premium? Na pewno znalazłaby się spora część użytkowników, którzy nie będą w stanie zrezygnować z rozległych funkcji programu. Miłośnicy sporządzania notatek pozostaliby niejako uwięzieni w usłudze – nie każdemu będzie chciało się kombinować z przeniesieniem setek bądź tysięcy notatek do innej usługi – a nawet jeśli, to czy w ogóle pozostanie wówczas jakaś darmowa alternatywa?
Jest to wyłącznie teoria, ale być może warto mieć ją gdzieś z tyłu głowy, żeby potem nie być zdziwionym, że “jak to – już nie jest za darmo”? Dla Microsoftu nie byłby to pierwszy raz, co pokazała chociaż sytuacja ze zmniejszeniem przestrzeni darmowej wersji OneDrive z 15 do 5 GB.
Fakt pozostaje faktem, dla użytkowników korzystających z co najmniej trzech urządzeń, OneNote nie ma sobie równych. Pozostaje cieszyć się z faktu, że jest w całości darmowy i mieć nadzieję, że taki pozostanie.
Zostaw komentarz